Zaginiony mag

Dante w zasadzie miał do nas sprawę. Chodziło o maga, Maksymiliana Andersa. Gdzieś już widziałam to nazwisko… W końcu skojarzyliśmy, że chodziło o Mistrza Roberta Atkinsa. Z tego, co mówił Dante, należało go odnaleźć w miarę szybko, żeby nie zrobił tego Nephandi albo wampiry. Albo kto tam jeszcze, komu mogłoby zależeć na ogromnej wiedzy Andersa w sferze Życia. W każdym razie mag zniknął parę tygodni temu i nawet Dante nie był w stanie go zlokalizować.

Remy postanowił skontaktować się z Angelą, która w końcu była niegdyś w dobrych stosunkach ze śp. Robertem. Kiedy Kilian upijał się Luksusową, bo jeśli miał zalewać robaka, to niech to robi porządną wódką – Remy umawiał się z wampirzycą na kolację. W zasadzie ostatecznie stanęło na tym, że Constanca i ja, towarzyszyłyśmy Remy’emu w spotkaniu z Angelą.

To była dziwna rozmowa. Co prawda sporo dowiedzieliśmy się od wampirzycy, np. że Maksymilian Anders robił interesy z wampirem nazwiskiem Foster, który został zgładzony ponad miesiąc temu. Ponoć Anders miał od niego kupić Lemegeton, zwany Mniejszym Kluczem Salomona. Księga opisuje siedemdziesiąt dwa demony, które według legend Salomon potrafił spętać i zamknąć w naczyniu. Foster jednak oddał ją komuś innemu, a Anders musiał obejść się smakiem. Wzięliśmy od Angeli adres domu, w którym mieszkał Foster. Remy ze swoim wyczuciem Czasu jest w stanie zajrzeć w przeszłe zdarzenia. Swoją drogą, z tego, co mówiła Angela… z Fostera nic nie zostało, poza dziurą w dywanie. Ktokolwiek go załatwił, załatwił go dokumentnie.

Jednak nie to stanowiło o „dziwności” tej rozmowy. Po pierwsze, prawie powiedziałam wampirzycy, że znam takie istoty jak ona dłużej niż jestem magiem. Nie żeby było się czego wstydzić, ale nie ma się też zasadniczo czym chwalić. Zarzuciła mi cynizm, kiedy dopytałam o to, czy Foster nie żył bardziej niż do tej pory. Cóż. Na te kilka wampirów, które miałam nieszczęście spotkać przed Przebudzeniem, tylko jeden albo dwa nie próbowało mnie zabić. Nie mam powodów, żeby lubić krwiopijców i nie być złośliwa. Statystyka nie jest po ich stronie.

Po drugie Remy, który poza Adamem, wydawał mi się najbardziej sprzyjającą Angeli osobą w Kabale, okrutnie skrytykował jej dążenia; dał jej do zrozumienia, że nigdy nie zdołają odwrócić tej klątwy, która ciąży na takich jak ona. Widziałam, choć starała się to ukryć, jak bardzo ubodły ją te słowa. Nie wiem, czy Remy zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił. Rozmawiałam z nim o tym później, ale jego pokrętna filozofia mnie nie przekonuje. Tak czy inaczej, zranił ją, być może bardziej niż gdyby ciął ją poświęconym nożem. I chyba nawet tego nie zauważył. Heh.

*

Postanowiliśmy od razu podjechać pod, jak się okazało, willę Fostera. W drodze Constanca doprowadziła Kiliana do stanu używalności, a ja usiadłam za kółkiem. Przypomniały mi się stare czasy, kiedy woziłam się autem Kaśki. Zabawne, że to częściej ja nim jeździłam niż ona; zwykle przysypiała na siedzeniu obok, zmożona nadmiarem kolorowych drinków. Biedna dziewczyna. Po tamtym… bogowie, to nie była już ta sama, radosna Kaśka, którą znałam od dziecka. Nic dziwnego, że od koszmaru wspomnień uciekła na Wyspy. Mam nadzieję, że tam odnalazła spokój i już nie budzi się z krzykiem każdej nocy.

*

Willa Fostera jest naprawdę sporych rozmiarów. Rozejrzeliśmy się po niej. Wyglądało, jakby ktoś mieszkał tam, ale od paru tygodni nie zaglądał do lodówki. Większość produktów chciała stamtąd wyjść, a niektóre chyba były już na etapie wynalezienia koła. Chłopaki rzuciły hasłem, żeby zacząć poważniejsze badania od piwnicy. Całą czwórką zeszliśmy na dół. Piwnica, jak piwnica, pełno niepotrzebnych gratów. Ale w jednej ze ścian dostrzegliśmy zamaskowane drzwi. Z Kilianem zdjęliśmy z nich czar ochronny, po czym Remy je otworzył. W ukrytym pomieszczeniu, wyglądającym jak magazyn, stały regały. Na niektórych z półek leżało w sumie kilkanaście pudeł, każde opatrzone jakimś numerem. Zajrzeliśmy do paru. W większości były to amulety lub księgi. Najwyraźniej Foster zajmował się handlem na większą skalę.
Ciekawsza jednak rzecz leżała na środku podłogi. Pudełko, a obok śnieżna kula z małym pałacem w środku. Remy przysiadł nieopodal i skupił się na Czasie. Kiedy wyszedł z transu, opowiedział, że widział w wizji człowieka, który wszedł tu jakby dopiero, co odkrył to miejsce. Dotknął kuli, po czym zniknął i wizja się urwała. Postanowiliśmy sprawdzić w necie, jak wygląda Anders. Okazuje się, że to jakaś szycha finansowa. W każdym razie znalezienie zdjęcia nie było trudne. Remy rzucił na nie okiem i potwierdził, że facet z wizji i Anders to ta sama osoba. Cóż, mieliśmy jakiś trop.

Postanowiliśmy tę kwestię przemyśleć, przeszukując resztę domu. Na piętrze, w jednym z pokoi, znaleźliśmy torbę podróżną. W innym, pozbawionym okien, był za to ostry rozpierdol. Rozwalona komoda, potargane zasłony baldachimu. Ślady po kulach. I wspomniana przez Angelę wypalona dziura w podłodze. Remy znów wszedł w Czas, żeby zobaczyć przeszłe zdarzenia. Okazało się, że jakaś trójka osób weszła tutaj, zaczęła się bić z wampirem, w pewnym momencie przerwali i zaczęli z nim gadać o Lemegetonie. Najwyraźniej byli żywo zainteresowani, co się stało z księgą. Jednak nie doszli do porozumienia z Fosterem, więc zniszczyli go. Spalili, po czym prochy zebrali do kubeczka po kawie ze Starbucksa. Nie mam pojęcia na cholerę im były jego prochy, ale cóż… co kraj to obyczaj.

W każdym razie doszliśmy do wniosku, że warto zawiadomić Dantego. Kilian zadzwonił do niego, zupełnie nie przejmując się tym, że jest środek nocy. Jakoś wyszło, że ostatnio działamy głównie nocami. Mnie to niespecjalnie przeszkadza, pozostało mi to jeszcze z tamtych czasów, że lepiej śpi mi się w dzień. Uprzedziliśmy go, żeby nie próbował wejść prosto do domu swoim sposobem, ponieważ willa była chroniona przed magią Korespondencji. Idealne schronienie przed magicznym szpiegowaniem. Swoją drogą, zanim Dante do nas przybył, przenieśliśmy wszystkie skrzynki z artefaktami do vana. W zasadzie… Niezbyt to chwalebne z naszej strony, ale jakimiś pokrętnymi ścieżkami doszliśmy do wniosku, że dlaczego, nie? O dziwo, Kilian nie narzekał, że to kradzież.

Dante przybył niedługo po tym, jak ostatnia skrzynka trafiła na pakę. Wysłuchał nas uważnie, obejrzał z daleka kulę śnieżną, zrobił zdjęcie tabletem a potem zaczął czegoś w nim szukać. Dante powiedział, że przedmiot nie ma nic wspólnego z Korespondencją, więc Remy wziął kulę do ręki… i w tym momencie wszyscy, poza Dantem, zrobiliśmy niekontrolowany Krok w Bok. Czułam, że niewiele brakowało, abym oparła się tej magyi, ale z drugiej strony – chyba dobrze, że mi się nie udało. Hm, choć może jeszcze trochę i sama będę potrafiła przejść przez Rękawicę, tak jak wtedy, gdy w dzień Przebudzenia uciekałam przed Techniakami a Dobrochoczy przerzucił mnie do Penumbry przez okno sklepowe. Pamiętam, jak wtedy stwierdził, że potem mój Mistrz wszystko zepsuje i nie będę już tego umiała. Miał rację, ale myślę, że Czarny nie będzie miał nic przeciwko nauczenia mnie tej sztuki… za parę litrów wódki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz