Na obraz i podobieństwo


Spotkaliśmy się z Robertem nazajutrz po akcji w domu Morrisona. Próbowaliśmy jakoś dojść do ładu, co z tym fantem zrobić, zwłaszcza, że Rob też jedzie na tym samym wózku, co i my. W pewnym momencie, dostrzegliśmy idącego w naszą stronę… Morrisona. WTF!? Co umarło, martwe pozostać powinno! Rob wyglądał, jakby zaraz miał zaatakować. Zatrułam sobie oczy, żeby móc zobaczyć duszę nadchodzącego. Tego się nie spodziewałam. Jego dusza była duszą dziecka, dziecka, które dopiero co przyszło na świat. Żaden człowiek, który przeżył więcej niż parę lat nie mógłby mieć takiej duszy. Sytuację spróbował rozładować Remy, który jak to ma w zwyczaju, po prostu zagadnął nadchodzącego Morrisona, nagabując go na kawę w pobliskiej knajpce. Morrison wyglądał na zszokowanego. Zresztą i tak wydał mi się przerażony perspektywą konfrontacji z nami. Coś tu mocno nie pasowało.

Klon! Naprawdę, co jak co, ale tego to się nawet w najśmielszych snach nie spodziewałam. Jasne, w telewizji było głośno o owieczce Dolly, a magia może naprawdę wiele. Sokołowski wspominał, że niektórzy byliby w stanie stworzyć sobie zapasowe ciało i przenieść w nie swoją świadomość, w razie czego. Niektórzy ludzie bardzo kurczowo trzymają się życia, a będąc magami, trzymają się go jeszcze bardziej, bo mogą je wydłużać jak im się tylko podoba. Z drugiej strony, wygląda na to, że Morrison stworzył ciało takie jak własne, ale do tego sklonował duszę – łącznie z Awatarem! Stworzył człowieka… Stworzył maga. Na obraz i podobieństwo…


Klon Morrisona, zwany przez nas idiotycznie Morrisonem 2., opowiedział nam, że wydostał się z laboratorium, które znajdowało się w Yellow Spirngs. Miejscowość ta leży prawie 100 mil od Chicago, ale i tak postanowiliśmy się tam wybrać. To miejsce mogło nam pomóc w oczyszczeniu się z zarzutów bycia Nephandi.

Zanim jednak… O tym, że Morr jest magiem, pomimo bycia klonem, dowiedzieliśmy się mimochodem od niego samego. Opowiedział nam, że zobaczył nas w wizji po wydostaniu się ze swojego więzienia. A później znalazł się w Chicago. Taka manifestacja magii oczywiście ściągnęła na nasze karki Techniaków.

Z opresji uratowała nas Constanca, prześliczna Portugalka. Przyjechała razem z Dantem, który zaszarżował na Smutnych, a nam rozkazał zmywać się razem z Morrem. Kilian trochę marudził, chciał pomóc, ale w końcu się przełamał i wskoczył do vana. W aucie zrobiło się ostre zamieszanie; głównie dlatego, że Morr ściskał w ręku granat pozbawiony zawleczki. Jak tłumaczył później, miał go na wypadek, gdybyśmy nie chcieli go słuchać. Tak, to byłyby agresywne negocjacje… Kilian w pierwszym odruchu, chciał wyrwać Morrowi granat, ale na szczęście Adam był szybszy. Przytrzymał rękę Morra z granatem, a drugą włożył zawleczkę na miejsce. Trzeba przyznać, że facet ma nerwy ze stali. Jak to było… A! Strzelać nauczyli go na Oxfordzie. Niezła ściema. Jak na moje to równie dobrze mógłby być i ze Specnazu, gdyby nie to, że jest Anglikiem.

Później, jakoś w rozmowie wyszło, że ja sama nie potrafię obsługiwać pistoletu. Kilian był w szoku. W takim razie, zapytał, jak ty walczyłaś z tymi wampirami!? Połamaną szafką – wypaliłam, ale na szczęście nie drążył tematu. Zresztą na wszelki wypadek dodałam, że magią przecież. W ogóle musiałam tłumaczyć Kilianowi i Adamowi, że w Polsce prawo do noszenia broni jest bardzo, ale to bardzo restrykcyjne… i otrzymanie pozwolenia jest cholernie trudne, więc jak się nie jest z policji, wojska lub ochrony, to nawet nie ma po co się o nie starać.

W każdym razie, gdy uciekaliśmy przed Smutnymi, Remy przejął stery od Constancy i zgubił ogon, który się do nas przyczepił. Kilian był wściekły, uważając, że powinniśmy byli podjąć walkę i wyeliminować Techniaków, którzy nas ścigali. Osobiście próbowałam zatrzymać pościg przegrzewając silnik Smutnych, ale chyba jednak mi się nie udało. Mam nadzieję, że następnym razem Swarożyc odpowie na moje wezwanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz